Close

Dwa pieski i… dwie kreski. Jak przygotować psie stado na nowego członka rodziny? 7 must have

  • Home
  • Blog ichnia
  • Bombelkowo
  • Dwa pieski i… dwie kreski. Jak przygotować psie stado na nowego członka rodziny? 7 must have

Dwa pieski i… dwie kreski. Jak przygotować psie stado na nowego członka rodziny? 7 must have

Nie raz i nie dwa pisałam już o tym, jak mikrob i Oreł funkcjonowali razem na różnych etapach. Było bardzo różnie, ale w tej chwili osiągnęli ZEN, bo najwyraźniej Oreł po wielu namowach i rozmowach stwierdził, że ok Marta, skoro tak się upierasz, to mikrob prawdopodobnie też jest człowiekiem, mogę grać w twoją chorą grę. Są jakieś nieśmiałe przytulenia, wzajemna akceptacja i wspólne zabawy, a mikrob jest psim masterchefem i pomaga mi skarmiać pieski lub przygotowywać im wykwintne posiłki (sucha karma w misce z dodatkiem supli – wow, wow, wow).

Do tego rok temu dołączył do nas Churrosito, który kocha dzieci jak ja pickę i whisky sour, więc w naszej wielogatunkowej rodzinie, mimo nowego członka stada, zapanował jako taki balans życiowy. O ile to określenie w ogóle jest adekwatne przy 3,5-latku, borderze z motywacją do roboty wywaloną w kosmos oraz roztrzepanym już niemal nieszczeniakiem.

Nie jest to sielanka o jaką walczyłam, bo w ogóle nie jest to sielanka, ale jak tak słucham podcastów kryminalnych, to jeszcze nie zostałam bohaterką żadnego z nich, więc uznajmy po prostu: jest spoko.

To nie potrwa długo.

Dlaczego?

Marta, nie sądzisz, że mikrob jest już na to za duży? Marta? MARTA?!

Idzie nowe – czyli lubię mieć wszystkiego po dwa

Bo otóż stałam się idealną psią poduszką, me kształty są boskie, ale akurat chodzi mi o Buddę, musiałam zrezygnować z alkoholu na rzecz mocktaili, które co prawda są ładne, ale nie wyostrzają mi humoru i nie rozmywają bólu rzeczywistości: słowem, jestem znów w ciąży. Nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że Oreł potrafi ściągnąć mi skarpetki, bo powoli wchodzę w stan w którym schylenie się po coś, po prostu mi się nie kalkuluje i wolę, by pozostało tam gdzie spadło na wieki.

Co prawda do Dnia Zero jeszcze ładnych kilka miesięcy, ale myśl o tym, co mnie niebawem czeka, każe mi przekalkulować naszą codzienność i zrobić rachunek sumienia: czy moje psy są na to gotowe i dlaczego nie? Marta, czemu żyłaś jak ten pasikonik i piszesz tekst na bloga, zamiast ogarnąć zwierzaki? Ano dlatego, że jestem leniwcem.

A tak serio, oto tekst ze sprawami, które moim zdaniem powinny być oczywiste dla każdego psiarza i psiary, którzy oczekują potomka. Ale wiem, że nie są. Zatem do dzieła.

Dziecko w dom, chaos w dom

Macie dorosłego psa, no ogólnie ogarnięte bydlę, za 2 miesiące bąbelek trafi pod wasz dach, a wy wiecie, że wszystko jest kwestią organizacji i wystarczy w sumie spać wtedy, kiedy śpi dziecko, a jakoś dacie radę (letnie dzieci, jesteście jak ten Jon Snow, you know nothing).

Psu codziennie puszczacie przez 5 minut płacz noworodka z youtuba i planujecie przynieść ze szpitala kocyk pachnący bobasem, więc w sumie your job here is done, możecie się zatopić w myśleniu o cudach rodzicielstwa. Ok, ja nie twierdzę, że oswajanie psa z płaczem i zapachem dziecka to głupi pomysł, ale jeśli to wasze cale przygotowanie do dzieciowo-psiej koegzystencji, to jesteście jak ludzie, którzy kupili już opony zimowe i wjechali na myjnię swoją nową Multiplą, ale kurna zapomnieli wyrobić prawo jazdy.

Niuch niuch – czy to wystarczy? Hell noł!

Powitanie bobasa i psa jest ważne, ale dla mnie przygotowanie do tego szalonego rollercoastera jakim jest noworodek i pies, to sprawa o wiele szersza, niż ten przysłowiowy kocyk i playlista płaczu.

Co ja bym wpisała na listę przygotowań psiary/rza na powitanie bobasa?

Dla każdego ta lista będzie nieco inna. Bo po prostu każdy z nas ma inną sytuację, osobowość, innego psa, no i każdy noworodek jest inny, więc pewne sprawy trzeba modyfikować, skroić pod siebie i zmieniać na bieżąco. No nie da się przewidzieć wszystkiego.

Ale da się przewidzieć, że pies bezmyślnie wbiegający na ulicę czy ciągnący jak ciągnik na paliwie rakietowym plus wózek, to jest złe połączenie. Po prostu. Albo pies, który nadmiernie reaguje na głośne dźwięki czy światełka, w końcu ocipieje od płaczu i dostanie oczopląsu od zwariowanych niemowlęcych zabawek. Lub, że pies bez zrobionej klateczki / azylu do którego można go odesłać, będzie miał Wietnam w oczach. Podzielę się więc z wami tym, co dla mnie było ważne przy pierwszym duecie psio-dziecięcym i co wdrożę teraz, mając już jedno dziecko i dwa zwierzaki o różnych charakterach.

Na instagramie wszystko wygląda uroczo,
ale balans w dziecięco-psich relacjach to ciężka praca

1. Klatka, klateczka

Jestem cholerykiem, a do codziennych zmagań podchodzę życiowo – czasem naprawdę, naprawdę nie chcę, by pies kręcił mi się pod nogami. Kiedy chce mi się ryczeć, jestem przemęczona i dostaję od macierzyństwa z liścia w twarz, chcę móc powiedzieć „do siebie”, a pies ma iść do swojego kącika, klatki itp., by po pierwsze: nie oberwać rykoszetem, a po drugie: nie podnieść mi dodatkowo ciśnienia.

Oczywiście nie każdy świeżo upieczony rodzic musi mieć wprowadzoną klatkę dla pieska, ale „oh my gosh, doesn’t it help”? Ja uwielbiam, Churrosa czasem ciężko z niej wyciągnąć, a Oreł stanowczo woli klatkę niż mnie ciskającą gromy i ^&*wiki z oczu. Szczególnie, Oreo jak to border: jest wrażliwy na moje nastroje i bardzo ciężko znosi moje złe nastroje, próbuje od razu pocieszać, wtulić się i być balsamem na serducho. I czasem to jest super i jedyne czego mi trzeba. Serio. A czasem… stanowczo nie 😛

Czasem piesek jest najlepszy pod ręką i na kolanach,
a czasem z dala od nas w klatce – i to jest ok

2. Smyczowe sprawy

Oreł to jajeczny samiec i na wąskim chodniku bywa różnie, szczególnie gdy ten drugi pies ma awanturnicze usposobienie lub wkurzającą twarz.

Spoko, gdy jestem sama, ale z wózkiem czy bobasem w chuście / nosidle, sprawa nie wygląda tak różowo. Dodajcie do tego fakt, że w tej chwili to raczej Churros gra rolę idioty w drużynie (młody psi dorosły), a Oreł po czasie fajnego wyciszenia wobec innych psów (pewnie uznał, że jak już chart robi wiochę, to on nie musi) zaczął mieć czasem głupie reakcje – mam wrażenie, że próbuje odstraszyć psy ode mnie i Churrosa, no ale heloł – szarpanie się gdy ma się brzucha lub niemowlę jest na nie.

Dlatego poza oczywiście intensywną pracą nad ignorowaniem, stawiam na odejście i usadzenie psów. Czasem trudno uniknąć awantury przy mijaniu, ale gdy pieseł ma zrobione zostań w siadzie czy leżeniu, łatwiej ogarnąć mniejsze lub większe stado i bobasa w ramach konfliktu.

To tyczy się także przechodzenia przez ulicę – pilnuję, by oba moje psy miały odruch zwalniania / zatrzymywania się przed przejściem dla pieszych, by nie dopuścić do sytuacji w której pociągną mnie i wózek pod pędzącego tira.

3. Zabawy w domowych pieleszach

Nie zawsze są siły, czas i ochota na długie spacery czy nawet trening rzutowy w ogrodzie. Gdy nie ma na to przestrzeni, trzeba inaczej zająć psi mózg. Owszem, gryzaki i kongi są super, ale nie można wiecznie rzucać w psa penisem wołowym i myśleć „jakoś to będzie”. Gdy ja miałam mikroba w nosidle, najlepszy fun miałam z Oreosem podczas zabawy w chowanego w domu.

Zasady były proste – chowałam szarpaczek, a piesek szukał. 15 minut i oboje byliśmy zadowoleni, a pies mógł nieco zająć mózg i spuścić energię poprzez intensywne główkowanie. Na pewno nauczę tego Churrosa.

4. Nogi za pas – jak uciekać to skutecznie

Wiecie jak trudno szybko uciec z kilkukilogramowym obciążeniem? To poważne pytanie. Bo ja już uciekałam z bobo w nosidle przed dzikami i powiem wam, że niełatwo. W takim momencie nie mam siły myśleć o tym czy mój pies ucieka grzecznie za mną, reaguje na moje wołania czy też próbuje zbić z dzikiem żółwika. Dlatego pies ma być odwoływalny od innych stworzeń i hasło do bardziej lub mniej pospiesznego odejścia traktować śmiertelnie poważnie.

5. Zabawki. Zabawki evriłer

Nie ukrywam – poddałam się dawno temu. To, że pewne zabawki stają się wspólne jest nieuniknione. ALE niemowlak ma wiele zabawek, które żuje i jakkolwiek kocham moje psy, to uważam jednak, że znalezienie systemu dystrybucji zabawek tak, by Żyrafa Sophie za miliony monet nie stała się przekąską dla psa, jest dobrym pomysłem.

Dodam też, że bobo z biegiem czasu może samo podrzucać psom swoje zabawki – w tym przypadku ogarnięty pies i bezdyskusyjne „NIE / ZOSTAW” pomagają ogarnąć pierdolnik jakim staje się podłoga.

Psia, dziecięca, wspólna? Z zabawkami warto mieć system i jasne zasady gry

Jestem wdzięczna za hasło do wylizania podłogi przy nauce jedzenia. Serio – w życiu tak czysto nie miałam (a w każdym razie pod krzesełkiem) jak wtedy, gdy mikrob uczył się jeść, a Oreł czuwał, by to, co spadnie się nie zmarnowało.

Z drugiej strony ważne jest, by pies nie był podłym łakomczuszkiem i nie wyżerał z talerza bombelka. Oreł nie miał z tym problemu, ale doskonale wiem, że Churros jest Jabbą jakich mało i że będzie to pewnie pole wielkich negocjacji. Na pewno ważne są jasne zasady, konsekwencja i no cóż – bycie realistą. Jeśli masz psa pokroju Churrosa, to zanim wprowadzisz zasadę „talerza się nie tyka” trzeba być czujnym jak ważka i nie zostawiać resztek bez opieki, a zżeranie z podłogi wprowadzić wyłącznie po komendzie.

7. Podnoszenie z podłogi (i na duchu)

Wy pewnie nie wiecie, ale ten nagłówek to jest zeugma – coś czym się jarałam, kiedy byłam młoda, naiwna i na studiach. To taka figura stylistyczna, która łączy dosłowne i metaforyczne znaczenie – użyłam tego zabiegu, by mój wykładowca od dziennikarstwa zapłakał łzami wzruszenia. Po tej dawce edukacji, do brzegu.

Łączę tu w sumie dwa aspekty – nauczenie psa podnoszenia i przynoszenia wskazanego przedmiotu. To złoto, szczególnie gdy karmię albo bobas na mnie zasnął i korzystam z tych kilku minut spokoju. Oreł dzielnie podawał mi pieluchy, chusteczki nawilżane, kocyki i inne. Nie nauczyłam go co prawda podawać mi pada do xboxa, ale polecam tę umiejętność. Komendę „cap” wykorzystuję też przy pomocy w ściąganiu skarpetek. Bardzo pomocne!

6. It’s dinner time

Oreł opreznetujący idealną pozę pod obrazek pt. „trzymaj się”

Ale podnoszenie ma też aspekt duchowy. Bardzo. BARDZO. Gdyby nie wspierający Oreł, moje doświadczenia macierzyństwa byłyby o wiele trudniejsze i bardzo doceniałam jego bliskość i obecność. I pozwalałam psu (i jeszcze wtedy Kotu) jeszcze intensywniej towarzyszyć mi przy najintymniejszych sprawach – kot wtulał się w laktator, w pies chuchał w ucho, gdy karmiłam.

Mnie to pomagało. Jednak w tych pierwszych dniach czy tygodniach nie dajcie się zwariować i pozwólcie sobie na lekką oschłość czy wręcz wyprowadzkę zwierzaków do znajomych czy rodziny. Jeśli czujecie, że tego wam trzeba, just do it. Dla wielu osób, które znam, to było super rozwiązanie, dające odrobinę komfortu i spokoju wtedy, kiedy najbardziej go potrzeba.

Co z tym powitaniem? Zapoznanie noworodka i psa moim okiem

Na początku rzuciłam, że powitanie malucha w domu i zapoznanie z psem to tylko czubek góry lodowej i trzeba czasem usiąść i pomyśleć o boleściach codzienności i tego, czego będziemy musieli oczekiwać od psa – lepiej wypracować to zawczasu. Ale to nie znaczy, że ten pierwszy kontakt to nie jest ważny moment. Może być stresujący, rozczulający, super słodki lub boleśnie nijaki. Ważne, by miał happy end.

To jest dla mnie tak naprawdę balansowanie na zaufaniu – ale zawsze trzeba założyć zasadę ograniczonego zaufania. Pies, który nie miał kontaktu z dzieckiem, który nie potrafi uspokoić emocji i wita się jakby w tyłku miał mrowisko, którego stresują lub ekscytują goście, nowe dźwięki i zapachy i z którym nie mamy zrobionej podstawy relacji: czyli zaufania, to potencjalnie pies, który może zachować się głupio. Skoczyć, przestraszyć, złapać w zęby, etc.

Według mnie to moment wymagający spokoju, intymny, który powinien odbyć się w dobrej dla każdej ze stron atmosferze. Nie trzeba tu sesji foto, nagrania dla pokoleń i czerwonego dywanu – mi starczyła podłoga i pokazanie psu, że oto nadchodzi nowe, ale hej – nie martw się, wszystko jest w porządku.

Można pozwolić psu najpierw przywitać się ze świeżo upieczoną mamą, by ostudzić emocje, można zabrać psa na szybki spacer, zanim zobaczy bobasa – metod jest wiele, ale przemyślcie to tak, by było bezpiecznie i komfortowo dla was i waszej rodziny. Nie zmuszajcie psa do kontaktu – to zawsze zły pomysł.

Nie zdziwcie się, gdy pies łypnie, niuchnie i oleje, zamiast prezentować teatralne gesty rodem z filmów Disneya. To całkiem normalne! Wszystko przyjdzie w swoim tempie, ale na pewno nerwówka, wygórowane oczekiwania, przekraczanie komfortu (Twojego, dziecka i psa), to zła droga. Tylko spokój może nas uratować.

Są psy, które dzieci kochają, są psy, które ich unikają – uszanujmy to

Must have absolutny – dbajcie przede wszystkim… o siebie.

Na koniec dam krótki offtop – jakoś nie mogę wyskrobać sobie sprzed oczy postu z grupy border collie, o tym, że ktoś niebawem, już lada dzień powita bobasa i w związku z tym na gwałt szuka szczeniaka bordera. Nie chcę się zagłębiać w to, jak nieadekwatny i nieprzemyślany w mojej ocenie to pomysł. Wiele zostało już powiedziane w komentarzach pod tym postem, a ja nie zamierzam drążyć, ale pamiętajcie: pies to ważny element waszego życia, ale ta nowa istota to jest coś, co je wywróci do góry nogami.

Może być ciężko i dojść do głosu może wiele emocji: złość, smutek, żal, zwątpienie, etc. Nie chcę straszyć – są też super momenty, słodkie jak micha kajmaku, ale to, co istotne to fakt, by dbać o siebie. Zmęczeni rodzicielstwem (tu myślę szczególnie o mamach, bo to one zostają w tych pierwszych miesiącach z maluchem przez większość czasu), możecie nie mieć siły na perfekcyjną opiekę, zaspokojenie każdej potrzeby psa, itp.

A wykończony pod każdym względem człowiek, nie ma szans ani być dobrym opiekunem, ani dobrym rodzicem, ani po prostu dobrym wobec siebie. A baby blues (czy depresja poporodowa) to nie wymysł znudzonych mam. To biologia i hormony. Więc tak od siebie dodam, by w tym wszystkim nie pluć sobie w brodę, jeśli idzie o bycie perfekcyjnym psim rodzicem – róbcie tyle ile dajesz radę, a prawdopodobnie będzie lepiej i lepiej. I bądźcie dla siebie i zwierzaka wyrozumiali – to niezła i wymagająca przygoda dla całego waszego stada.

Related Posts

37 thoughts on “Dwa pieski i… dwie kreski. Jak przygotować psie stado na nowego członka rodziny? 7 must have

Comments are closed.