Silken windsprite versus border collie
– porównanie dwóch ciasteczkowych piesków
Jaki jest border collie? Jaki jest silken windsprite? I jak porównanie tych ras wypada na przykładzie studium przypadku: piesków ciasteczkowych? Oto moje spojrzenie na różnice między border collie a silken windspritem.
Próba badawcza: oj, nierówna
Do tego tekstu zabierałam się długo, bo totalnie włączał mi się impostor syndrome. Dlaczego? Bo jako etnolog bardzo lubiący antropologiczne metody badawcze, mam zgrzyt porównując obie rasy. No bo na logikę: Oreo ma już niemal 7 lat, a popularność borderów sprawia, że przedstawicieli rasy jest więcej niż wiórków kokosowych w kokosance. Z różnymi borderami do czynienia miałam na zawodach, szkoleniach, seminariach czy zwykłych przyjacielskich nasiadówach. Baa, kilka dobrych przyjaźni zawdzięczam posiadaniu Oreosa, a to oznacza też mnóstwo godzin przegadanych w temacie tego, jakie są bordery: o tych bardziej i mniej obłąkanych, o śmiesznostkach i o wspaniałościach ich charakterów.

Jeśli zaś idzie o silken windsprite’y, to jest ich w Polsce jak rychłych terminów do lekarza na NFZ: niewiele. To nadal rasa nieuznana przez ZKwP, w kraju jest ich zaledwie garstka, więc i moje doświadczenia z rasą ograniczają się do rozmów z hodowczynią, obserwowaniu zagranicznych ig oraz ofkorz życia z Churrosem. Trudno nazwać to rzetelnym porównaniem. Szczególnie, że nawet ogólnie z chartami raczej nie mam kontaktu i nie mam wśród bliskich znajomych charciarzy, więc to zupełnie inne zaplecze wiedzy, niż to, które mam przy borderach.

Więc czemu jednak ten tekst w ogóle powstał? Bo pytacie! A ja nie potrafię odpowiedzieć, że brakuje mi danych do wnikliwej analizy. Nie potrafię też odpowiadać krótko na pytania, więc o wiele łatwiej odesłać do raz napisanego tekstu. Porównam tu więc oba psy, starając się wskazywać na to, co jest według mnie osobnicze, a co może wynikać ze specyfiki rasy. Miejcie jednak z tyłu głowy, że moja wiedza o borderach jest jak szuflada pełna skarpet, a ta o silkenach, to takie małe pudełeczko wielkości 2 x 2 mm, w którym zmieściłaby się nić dentystyczna dla stonogi.

Pastuch i chart – rasy o różnej historii
Od czego więc zacząć? Zawsze, gdy ktoś w ogóle porusza temat wyboru psa dla siebie, polecam przyjrzeć się historii rasy i temu, po co w ogóle powstała i jakie zadania były stawiane przed jej przedstawicielami. Warto też zgłębić różnice między poszczególnymi typami i odmianami w ramach rasy, wziąć pod lupę charakterystyczne zachowania oraz oczywiście potrzeby psów. Wtedy człowiek może sobie jako tako poukładać czy najszczęśliwszy pod słońcem będzie ze spanielem, z chartem, samoyedem czy pieskiem pluszowym.
Ja osobiście od dawna zachwycam się różnymi pierwotniakami, ale wiem też, że jakikolwiek przedstawiciel tej rasy doprowadziłby mnie do dzikiej furii i poczucia beznadziei. Za żadne skarby nie dogadałabym się też z terierem, mimo, że dla wielu osób to właśnie zawadiacki jrt jest psim ideałem. Po prostu mój charakter, przyzwyczajenia i styl życia lepiej rezonują z danymi rasami, z innymi zgrzytając (lub wręcz stając w płomieniach).
Pies robotny i pies na kanapę?
Dlatego porównując Oreosa i Churrosa, trudno nie wspomnieć o tym, że Oreos to przedstawiciel rasy pracującej, mający w dodatku w rodowodzie ISDS-y (International Sheep Dog Society – Międzynarodowe Stowarzyszenie Psów Pasterskich – czyli borderzych pastuchów, soli psiej ziemi, co to śmierdzą wełną, a liczenie baranów przed snem wcale ich nie usypia). Obiekt nr 2, czyli Churros to z kolei chart o zamkniętym cyklu łowieckim, a jego motywacje i styl pracy kompletnie różnią się od oreosowego.
Oreł w genach ma wrażliwość na człowieka, nieustającą czujność jeśli idzie o dźwięki i ruch – w końcu przy zaganianiu owiec musiał pozostawać czujny jak ważka i uważny na polecenia człowieka, nierzadko będącego w znacznej odległości. Stan spoczynku to coś, czego musiał się nauczyć, bo w pakiecie Oreł ma opcję nieskończonej motywacji do pracy, a także załączenia nagłego stwardnienia charakteru przy robocie. To znaczy, że Oreł nawet z urwaną łapą nie odmówiłby mi treningu, będzie piłował powtórzenia ćwiczeń tak długo jak będzie trzeba, a do tego dzielnie zniesie presję.
Silken windsprite to z kolei krótkodystansowiec, ale za to niebywale szybki i… lubiący się tą szybkością popisywać. Wyzwaniem u chartów może być odwołanie i bezpieczne spacery w okolicach, gdzie nie brakuje zająców czy saren. Jeśli idzie o pracę, Churros wyraźnie pokazuje mi potrzebę odpoczynku i przerwy. Bardziej reaguje też na moją frustrację i łatwiej go zniechęcić do kolejnych powtórzeń ćwiczenia. Nie czerpie też takiej frajdy z pracy jak Oreł. Nagroda socjalna czy zapewnianie go, że dobry z niego piesek, jest śmiechu warte w obliczu dowolnego smaczka, nawet zaschniętego od dwóch tygodni serka.


To co – jak sport to tylko border collie? Nie!
Nie znaczy to wcale, że Churros nie nadaje się do agility, frisbee czy piłowania posłuszeństwa. Jego potencjał jest naprawdę niezły, bo łakomstwo to wspaniała podstawa do robienia najróżniejszych rzeczy z psem. Nie ma może też iskry, co Oreł, tego absolutnego, niezachwianego trybu pracy, ale umówmy się: czy każda osoba marząca o border collie, ma sportowe ambicje i chce zostać championem obedience? No nie.
A muszę powiedzieć, że łakomstwo Churrosa sprawia, że w kwestii przywołania, zostawia on bordera daleko w tyle/ Zawsze pędzi tak, jakbym trzymała w ręku ostatni kawałek parówki. Churros wspaniale odwołuje się też od zwierzyny i innych psów. Do tej pory raz zdarzyła się wtopa, przy bardzo przyjaznym wyżle, ale tu sądzę, że jest to osobnicze i że wpływ na ten stan rzeczy miał fakt, że wiedziałam jak działać, odwoływalność Oresoa towarzyszącego na spacerach miała zbawienny wpływ na charcią głowę, no i ogólnie Churros jest dobrym synkiem co się trzyma maminej spódnicy. Nie każdy silken będzie takim wzorem cnót, szczególnie w obliczu wyskakującego spod łap zająca.
Inteligencja – co z nią?
Czasem dostawałam od was pytania o to, który jest bardziej inteligentny: border collie czy silken windsprite – to podchwytliwe pytanie, bo psia inteligencja może objawiać się na różne sposoby, ale szczerze mówiąc, na moje potrzeby, zdolność i szybkość uczenia się obu psów jest ok i ćwiczenie nowych rzeczy sprawia mi tyle samo frajdy zarówno z borderem jak i Churrosem. Chart zresztą już wielokrotnie zaskakiwał mnie np. na agility czy frisbee postępami, które zadziały się jakby magicznie i zwariowanym, wręcz borderzym entuzjazmem do „robienia rzeczy”.
Z pewnością Churros może o wiele dłużej wytrzymać bez treningów: kanapa to dla niego wspaniała alternatywa. Gdy skracam spacery i ćwiczenie głowy do minimum, bo np. dopadnie mnie choróbsko, Oreo lewituje dość szybko pod sufitem psychodeli, Churros po prostu przesypia ten okres. Z drugiej strony Oreosowi dla uspokojenia wystarczy często solidne ruszenie głową, a intensywne 15 minut ćwiczeń może być w razie potrzeby ekwiwalentem dłuższego spaceru. Churros z kolei to pies, który lubi wybiegać pewne rzeczy, a puszczony wolno, bo dłuższym lenistwie, musi odwalić swoją porcję zoomies (czyli charakterystycznego charciego pierdolca, kiedy to piesek zmienia się w pędzącą smugę sierści i radości).

Silken windsprite i border collie: wrażliwe dusze?
Zarówno border collie jak i silken windsprite to rasy wrażliwe i bardzo proludzkie – jednak ta wrażliwość, mimo, że używam tego samego słowa wobec obu psów, objawia się inaczej. Oreł w mig chwyta moje nastroje, mam wręcz wrażenie, że jest jak ten papierek lakmusowy, ew. system wczesnego postrzegania przed nadchodzącym tsunami. Gdy jestem zmartwiona wściekła, gdy chce mi się płakać, mogę być pewna, że Oreos będzie za mną łaził, tulił i wspierał, mimo, że jest to dla niego ogromne obciążenie i że sam nie jest najlepszy w radzeniu sobie z emocjami.
W tym czasie chart powie „o, pardąsik” i zniknie w klatce, dopóki sztormy mych uczuć się nie uspokoją. Nie chcę wskazywać dla którego z nich moje emocje są trudniejsze – Oreos z pewnością bardziej to pokazuje, ale nie znaczy to wcale, że chart jest niewzruszony. Po prostu obierają nieco inne taktyki radzenia sobie z nimi.
Co ciekawe, Oreł jest takim cygańskim pieskiem, co to zgarnięty do białego vana (czy czarnej Wołgi) z ulicy, będzie szczęśliwy jak świnia w błocie, bo oto ma okazję do zawarcia nowej, ciekawej przyjaźni. Gdy przychodzą do nas goście, Oreł krąży niczym pluszowy rekin, szukając osoby, która złamie się pierwsza i pogłaszcze pieska. Jest w tym namolny, nieustępliwy i absolutnie uradowany uwagą, jaką się mu poświęca. Churros to o wiele bardziej „mój pies”. Goście są spoko, wiadomka, ale co mama, to jednak mama. Widać u niego wyraźny podział na swoich i nieswoich ludzi, a miłość trzeba sobie u niego wypracować.
Chyba, że mowa o dzieciach
O Bożeno, postawcie temu chartu na drodze roześmianego bobasa, a będzie kręcił ogonem tak, że odleci jak kudłaty helikopter. Churros uwielbia dzieci, nie ruszają go wydawane przez nich dźwięki czy nieskoordynowane ruchy. Będzie za nimi łaził, rozdawał buziaczki, iskał warkoczyki i w ogóle dawał im odznakę honorowego charta. Oreł w tym czasie będzie udawał, że dziecko, jakie dziecko, nie widzę dziecka, na na na na nie widzę go! Albowiem Oreł uznaje człowieczeństwo dopiero od jakiegoś 1,5 metra, no może 1,3, podczas gdy Churrosa fascynuje najmniejszy kwilący bąbelek. Tutaj jednak ważna uwaga: to mocno osobnicze.
Osobiście jestem zdania, że bordery wcale nie są najlepszym wyborem do domu z dziećmi i jest wiele ras, które lepiej wpasują się w taki krajobraz, ale już nawet nie chce mi się podnosić tej odwiecznej dyskusji. Bordery stały się chyba w społecznej świadomości uroczymi, mądrymi pieskami, takim nowym goldenkiem, co to pasuje do domu z dziećmi jak bita śmietana do szarlotki. Nie raz i nie dwa poruszałam tę kwestię na blogu, więc nie będę się już nad tym rozwodzić, ale to, że zachwycam się reakcjami Churrosa na dzieci, wcale nie znaczy, że każdy chart pokocha dziecko. Na to wpływa i socjal w hodowli, a także późniejsze doświadczenia psa, pewne predyspozycje rasy, a także bardzo konkretna psia osobowość.

Diva kontra czołg – czy chart to pies stworzony do swetrów?
Gdy planowałam zakup charta, to absolutnie jarała mnie wizja psich sweterków. O Bożeno! Oczami duszy widziałam już te outfity, jednak okazało się, że mój delikatny silken wydaje się nie być zmarzluchem. Pierwszej zimy ubierałam papiszona w stylową zimową kurteczkę, ale szybko okazało się, że ma to niewiele sensu, więc oba psy śmigają nagusieńkie po śniegu. Ogólnie Oreł to taki trochę pogodowy czołg: ni deszcz, ni śnieg, ni tornada mu nie przeszkadzają. Churros trochę grymasi, gdy mu za mocno wieje w jajka, a deszcz zacina poziomo kiedy nadchodzi pora na szybki sik, ale absolutnie nie jest to poziom, którego się spodziewałam.

Jedynie rano, gdy mój mąż o strasznej godzinie wychodzi do pracy, jakoś tak się utarło, że wypuszcza na poranną toaletę tylko jednego psa. Chart przed 7:00 odmawia współpracy, a bywa i tak, że nawet o tej godzinie łypie tylko z dezaprobatą znad poduszki. Porównując jednak obie rasy w kwestii delikatności pogodowej, warto mieć z tyłu głowy, że są bordery, które zwyczajnie marzną zimą bez otulenia w ciepły polarek i niekoniecznie są to smoothy. Z racji swej chudełkowatości i też innego typu sierści niż Oreł, Churros na pewno pierwszy byłby nominowany do kurteczki, ale tak naprawdę na co dzień tego wcale nie odczuwam.
Łatwiej u niego o guzy, ale nie dziwota to przy tak kościstej psiej dupce. Także podsumowując: tak, silkeny są delikatniejsze i wrażliwsze na warunki atmosferyczne, ale to kwestia osobnicza i bywa różnie.



Rasiści i umiejętności społeczne
Pytaliście też o podejście do innych psów i np. reakcje moich chłopców na spacerach na inne pieski. Nie jestem zwolenniczką przypadkowych psich interakcji, bo wolę życie bezstresowe, natomiast oba moje psy mają całkiem spoko kompetencje społeczne. Churros nadal się ich uczy i jest czasem po nastoletniemu namolny, a z Oreła wychodzą jajka podłości, ale generalnie nie muszę się martwić, że któryś z nich bez powodu przyfasoli do innego psa. Mimo, że oba zachowały jajka, potrafią się też niejednokrotnie dogadać z innymi samcami (chociaż zawsze stosuję tu zasadę mocno ograniczonego zaufania). Wobec podbiegaczy są uprzejmie kulturalni, ale nierzadko z nutką „no dobra dobra, a teraz pożegnajmy się na zawsze”.
Oczywiście Oreosa, w przeciwieństwie do Churrosa, mam sprawdzonego w wielu różnych sytuacjach i wiem, że jak wiele psów nie przepada za rasami brachycefalicznymi, ma też uzasadniony brak zaufania wobec owczarków niemieckich i husky, ale to wynika z ilości przypałów spacerowych, jakie zaliczyliśmy z takowymi. Uwielbia za to wszelkie charty i gapi się na nie z bezmyślnym zachwytem – nawet wtedy, kiedy owe charty zastanawiają się czy Oreł to swojak czy też zwierzyna łowna.
W przypadku zarówno bc oraz chartów słyszałam już, że są to podli rasiści, najlepiej czujący się wśród piesków swojego typu, natomiast dla mnie moi chłopacy są świetnie dobrani i absolutnie nie zauważyłam wrodzonego rasizmu u żadnego z nich. Chociaż nie ukrywam – chętnie zobaczyłabym minę Churrosa, gdy napotka w końcu pieska szybszego od siebie. Znów: dla mnie te umiejętności społeczne to mocno kwestia osobnicza, zależąca nie tylko od charakteru, ale i doświadczeń. Plus nie ukrywajmy – fakt posiadania jajek wpływa na relacje z innymi psami.

Przytulna psia norka versus ludzkie ramiona
Churros uwielbia klatkę – po prostu kocha zamienić się w precla w swojej norce i przesypiać kolejne godziny. To też jego ostoja, gdy łapie go lekki stres lub gdy chce odciąć się od bodźców. Oreł dopiero przy charcie zaczął stosować jego taktykę, ale jednak o wiele częściej szuka wsparcia w moich ramionach i to ja jestem opcją pierwszego wyboru, jeśli idzie o ukojenie nerwów, np. przy strzałach na sylwestra.
Z drugiej strony, to Churros jest zwycięzcą, jeśli idzie o czas spędzany ze mną i z mężem na kanapie. Border czasem woli udać się w kąt i poumartwiać się na twardych kafelkach. Chart z satysfakcją zajmie z kolei jak największy obszar kanapy, by towarzyszyć nam przy wieczornej sesji xboxa czy podczas serialu i jedynie nasze sarkanie na temat tego jak się rozpycha, zmusi go do pójścia do klatki. Ciekawostka: Churros lubi oglądać telewizję i nierzadki jest widok charta, który ewidentnie wkręca się bardziej w fabułę niż my.


Border collie czy silken windsprite?
Gdy ktoś mnie pyta czy już przeskoczyłam z obozu bordery forever do obozu charciara max, ja odpowiadam, że nie wiem, ale marzy mi się doberman. A tak serio, to nie wyobrażam sobie nie mieć na stanie bordera – to fantastyczne psy, chociaż z niepokojem obserwuję obłąkaną wręcz popularność rasy i kolejne hodowle, powstające w zwariowanym tempie i mioty tworzone na kolor. Z drugiej strony widzę wiele cudownych cech u Churrosa, który jest takim moim balsamem na mózg, chwilą oddechu od ciągłej czujności i zastanawiania się co się dzieje w psiej głowie i co tam znów nie styka.
Obiektywnie muszę powiedzieć, że mam po prostu dwa świetne psy, serio. I widzę, że oba starają się zyskać miano „good boyów miesiąca”. Ale myślę też, że mimo wszystko dla wielu osób, mniej wkręconych w psi mózg i robienie czegokolwiek poza luźnymi spacerami, pies typu Oreł to zbyt wielkie wyzwanie. Z drugiej strony silken windsprite to nie tylko rozkoszne uszy i malownicze piórka przy łapach. To pies, który powinien rodzić z tyłu głowy odpowiedzialność za okoliczną zwierzynę na spacerach (jak zresztą każdy chart).

Pies – konieczność? Raczej przywilej (psiwilej?)!
I tu nasuwa mi się takie podsumowanie: przy wyborze psa myśl o tym czy cię on uszczęśliwi czy doprowadzi do furii. Dla mnie stanowczo oba psy to coś, co trzymało mnie w ryzach przy trudach macierzyństwa czy słabszych momentach w życiu. Dla wielu jednak stałyby się zapewne kolejnym smutnym obowiązkiem. Dlatego przypominam: pies to nie konieczność, to przywilej. I ogrom pracy, obowiązków, potrzeby rezygnacji z pewnych rzeczy, które jednak tak nie bolą, jeśli psy to też pasja. Po prostu: pies to nie ładny obrazek na IG, ale często ciężka praca. I chociaż mam wrażenie, że w modzie jest posiadanie psa, a świadoma nad nim opieka jest coraz prostsza, to ja zawsze zachęcam do solidnego, bezlitosnego i boleśnie szczerego rachunku sumienia, zarówno przy adopcji jak i kupnie psa. I trzymam kciuki za trafne wybory oraz dobrze dobrane psio-ludzkie duety.
Jeśli jesteście ciekawi jak Churros do nas trafił, odpowiedź znajdziecie tutaj: Churros – telenowela o tym, jak kupić psa w zaledwie 3 lata.
Więcej o porównaniu ras możecie poczytać i posłuchać na moim IG, m.in. w wyróżnionych relacjach.



